Strony

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Czerwony makaron z zielonym sosem z bobu - koloroterapia na talerzu i sezonowe smaki

Rok nowości kulinarnych. Odkrywam znane zapewne wszystkim warzywa, potrawy i smaki. Bób. Słyszałam o nim, ale nie robiłam nigdy wcześniej, do tego roku. Dopiero, gdy zaczął królować na blogach kulinarnych, postanowiłam spróbować. Dodatkowo odkąd uświadomiłam sobie, że należy jeść sezonowo, bo co sezonowe, to zdrowe!, zaczęłam szaleć z akurat dostępnymi produktami. Z bobem w tym sezonie zrobiłam sałatkę z orkiszu – tu: http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/07/zielono-na-talerzu-mix-zielonych.html i dodawałam go do warzyw tu: http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/07/opiekane-kartofelki-z-szawia-zapiekana.html A dziś przyszła kolej na makaron z bobem, a to za sprawą thiessy i opublikowanego u niej przepisu na spagetti z bobem, zielonym groszkiem i miętą J. Olivera tu: http://www.sfinjak.wroclaw.pl/eggblog/news.php?id=108 .
Odrobinę zmieniłam składniki i za drugim podejściem danie wyszło więcej niż idealne. Miałabym ochotę zaserwować nam je jeszcze kilka razy, ale za kilka dni wyjeżdżamy, a po naszym powrocie bobu już nie będzie.


Czerwony makaron jest pełnoziarnisty z dodatkiem 10% quinoa, z pomidorami i papryką. Smak ma jednak neutralny, natomiast kolor fenomenalny. Sama radość takie kolory na talerzu!



Składniki (dla dwóch osób):


- 350g świeżego bobu, ugotowanego przez 3 minuty i obranego;
- 2 ząbki czosnku poszatkowane,
- 150 g. jogurtu greckiego light lub innego naturalnego;
- garść lub więcej mięty,
- żółty ser lub parmezan*,- sól, świeżo zmielony pieprz,
- olej do smażenia;
- 150 g. makaronu.

* ja osobiście nie lubię parmezanu, wolę sery, które się roztapiają i ciągną, tym razem dałam goudę holenderską


Wykonanie:

1. Nastawić makaron. W tym czasie posiekać czosnek, a ½ lub 2/3 ugotowanego bobu pognieść widelcem.
2. Na rozgrzanej patelni spryskanej olejem do smażenia, podsmażyć czosnek, a po chwili dodać bób. Podgrzewać moment, dodać jogurt i mieszać.
3. Sos zestawić z ognia, doprawić solą i pieprzem, dodać poszatkowaną miętę i część żółtego sera. Wyłożyć makaron na talerz, polać sosem, posypać pozostałym żółtym serem i podawać.

Ja dodatkowo serwuję sobie makaron z dodatkiem oliwy z oliwek lub oleju lnianego.

10 komentarzy:

  1. piękny kolor tego makaronu!lubię taką zabawę w kolory;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak kolorowo! świetny makaron, ciekawe gdzie go zdobyłaś... hmmm. xd
    naprawdę, urzekła mnie ta kolorystyka. świetne!

    OdpowiedzUsuń
  3. W sobotę właśnie widziałam w Bomi te kluchy. Mówisz, że mogę się na nie połasić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne kolorystyczne polaczenie. Wlasnie sie mialam spytac o dostepnosc tego makaronu, ale widze, ze na Bomi nie mam szans.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolorowo dziewczyny, kolorowo i zdrowo i smacznie.
    Zemfiroczko, możesz się posilić i nacieszyć wyglądem talerza.
    theisso, makaron nie tylko jest w Bomi, ale i w Almie i w sklepach ze zdrową żywnością typu Organik i innych. By the way, zrobiłam wczoraj zupę z ciecierzycą i tahiną - mniam! Nawet dziś Niejadka podobno wsunęła miskę tego dzieła i zaliczła pierwszą w życiu cieciorkę. Dziś przerobiłam sałatkę z bobu, mięty i fety. Zjadłam sama 0,5 kg bobu - było warto. Świetne masz te książki kucharskie i fajne potrawy wybierasz. Wpisuję Cię do odwiedzanych.

    OdpowiedzUsuń
  6. kolorystycznie rzeczywiscie rewelacja. na zwykłym makaronie ten sos wygladałby blado. mam w domu czerwony makaron, póki co jako ozdobę szafki kuchennej, ale chyba pora z nim cos zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozejrze sie w takim razie za jakimis ciakawymi makaronami. I dziekuje za kpmplementa:-)
    A propos innego watku to moj malzonek tez do milosnikow schabowych nie nalezy i cieszy go kuchnia bardzo warzywna. Zreszta, nie przypominam sobie, zeby w ostatniej dekadzie jadl sachabowego, bo ja osobiscie nie zrobilam go nigdy w zyciu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj w klubie, ja schabowego też w życiu nie zrobiłam! Moje jedyne eksperymenty mięsne to te nieliczne w zasadzie dania jednogarnkowe z polędwicą wołową. A tak w ogóle niech żyją warzywa i ryby!

    OdpowiedzUsuń
  9. E nie, u mnie jeszcze kurczak i krolik i indyk. Generalnie nie jadam wieprzowiny i wyjatek robie moze 1-2 razy do roku dla czegos chinskiego z wieprzowina. Milosc do warzyw zostala mi z czasow studenckich, kiedy z oszczednosci zywilam sie wegetariansko. Sama robilam mleko sojowe, pasty na chleb i inne wegetarianskie przysmaki, bo tak bylo taniej. Po 5-ciu latach powrocilam do miesa bez zadnych emocji. Do tej pory uwazam, ze najlepiej smakuja dania wegetarianskie i mam zakorzenione takie poczucie, ze jestem zdrowo najedzona jak zjem bezmiesny obiad.

    OdpowiedzUsuń