Strony

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Kabli Palau czyli mięso w morelach

Zaczynam gotowanie po… Egipsku, a właściwie spróbuję zrobić tradycyjne potrawy krajów położnych w południowych i wschodnich częściach Basenu Morza Śródziemnego. Odkąd moja przygoda z kuchnią jest coraz bardziej świadoma, z większą przyjemnością próbuję nowych potraw, nowych przypraw, smaków i zdarza się, że próbuję je następnie odtworzyć w domu. Tak było i teraz podczas pobytu w Egipcie i Izraelu. Zasmakowałam w hummusie, dipach bakłażanowych, dowiedziałam się co to tahina, kosztowałam duszonej i pieczonej baraniny o ciekawych aromatach, czasem cynamonu, czasem innych przypraw, zupełnie niecodziennych. Próba zatem zrobienia podobnych dań bez przepisu musiała być skazana na porażkę. Wpadła mi w oko ksiązżka kucharska „Egyptian cooking” wydawnictwa BONECHI. Zniechęciła mnie jej cena, ale po chwili, za sprawą męża znalazła się moim plecaku. Książka okazał się genialna! Dawno już nie miałam takiej przyjemności z korzystania z książki kucharskiej. Nie dość, że pięknie wydana, z dobrymi fotografiami, w tym step by step obrazującymi po kolei czynności, które należy wykonać robiąc daną potrawę, to dodatkowo oprócz składników podaje wartość odżywczą, zawartość białka, tłuszczu, kilokalorii na porcję oraz stopień trudności zrobienia dania i czas robienia.
Gdy zaczęłam przeglądać książkę, początkowo zaznaczałam karteczkami potrawy, które zamierzałam zrobić. Jednak po chwili przestałam, bo okazało się, że poza deserami oraz różnego rodzaju „pieczywem” chcę zrobić prawie wszystko. A największym problemem było wybranie potrawy, która miała pójść na pierwszy ogień, zwłaszcza, że zaprosiłam rodziców, którzy w czasie naszej nieobecności opiekowali się Niejadką, a zdążyłam się pochwalić, że zrobię coś wyjątkowego z kuchni Egipskiej lub pokrewnej.

Uznałam, że Kabli Palau, czyli mięso w morelach będzie dobrym wyborem. I ostatecznie było!

Składniki (dla 4 osób):

- ok. 450 g. polędwicy wołowej, pokrojonej w większe kwadraty;(w oryginalnym przepisie miała to być jagnięcina i 400 g.)
- ok. 200 g. ryżu pełnoziarnistego (wg przepisu ponad 300 g ryżu długoziarnistego) ugotowanego wg przepisu;
- 100 g. suszonych moreli pokrojonych n a paseczki;
- mała cebula lub ½ większej poszatkowana;
- łyżeczka - dwie rodzynek;
- cynamon
- gałka muszkatołowa;
- szafran 2/3 opakowania;
- sól, pieprz;
- odrobina oleju do smażenia (wg przepisu 70 g. masła)

Wykonanie:

1. Pokrojone mięso należy wymieszać z łyżeczką zmielonego cynamonu, szafranem, gałką muszkatołową, solą i pieprzem.
2. Pokrojoną cebulę zeszklić na dużym ogniu, dorzucić mięso, obsmażyć. Następnie zalać mięso 1,5 szklanki wody i gotować na małym ogniu 30 minut.
3. Dodać suszone morele i rodzynki i gotować kolejne 30 minut.
4. W międzyczasie ugotować ryż. Ja używałam jaśminowego pełnoziranistego, który do prawie miękkości gotował się prawie godzinę.
5. Naczynie żaroodporne natłuścić, a następnie nałożyć na dno ½ ryżu, na tym położyć masę mięsną i ponownie przykryć pozostałą ½ ryżu.
6. Naczynie wstawić do piekarnika nagrzanego do 160 stopni, przykryć folią aluminiową (o czym zapomniałam) i zapiekać 30 minut.


W książce nie są podane dokładne ilości przypraw, a przynajmniej nie wszędzie. Zzatem trzeba kierować się własnym smakiem.

czas robienia dania to 1 h 40’,
ckal – 611 na porcję (u mnie mniej, bo dałam mniej ryżu, nie dawałam masła, tylko odrobinę oleju do smażenia),
białko – 25 g. (u mnie więcej)
tluszcz – 24 g. ( u mnie mniej)



5 komentarzy:

  1. Witam
    Prosimy uprzejmie o kontakt na adres redakcja(at)femia.pl. Chcemy zamieścić baner bloga w ramach podziękowania za poparcie akcji "Nie kupuj okrucieństwa"!

    OdpowiedzUsuń
  2. Musialo byc pyszne. Same skladniki mowia za siebie. Osobiscie najbardziej lubie kuchnie marokanska. Jezeli jestes w tamtych klimatach koniecznie sprobuj zrobic sobie dukkah i posypac nia salatke, albo przyrzadzic zaathar do posypywania niemal wszytskiego a sera bialego lub typu wloskiego to juz obowiazkowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. zaatharu próbowalam właśnie w Jerozolimie i mam na niego przepis! Posypywaliśmy nim pieczywo, ale ser - ciekawy pomysł. O dukkah nie słyszałam. Pogrzebię w int.

    OdpowiedzUsuń
  4. To też sobie od Ciebie zanotuję! Właśnie bardzo mnie boli, że u nas nigdzie nie można dostać baraniny ani jagnięciny. W Łodzi w tej materii posucha kompletna. Muszę kiedyś podpytać w restauracji gdzie zamawiają baraninę, może uda się pod nich podczepić;-)

    OdpowiedzUsuń