W zeszłym roku dowiedziałam się o istnieniu paschy.
Przeczytałam o tym serniku – bez pieczenia, a potem zobaczyłam zdjęcia, a potem
zobaczyłam ich jeszcze więcej i …. zapragnęłam zrobić z okazji świąt ten deser.
A ja prawie nigdy nie robię deserów, co nie oznacza bynajmniej, że ich nie jem,
bo jem, a jakże i nie chodzi tu o moje uzależnienie od tahiny J, którą
dzielnie co wieczór pożeram w towarzystwie miodu. Żeby nie było, że reszta
rodziny jest pokrzywdzona i sama sobie serwuję tą delicję – mąż dostaje prawie
codziennie tahinę jako jeden ze
składników porannego smoothie, 4 i pół latka do porannych płatków owsianych i
innych kaszek, a 11 miesięczna Iga – Figa jako dodatek do słoikowego obiadku.
Ale nie o sezamie miało być J.
Dziś króluje pascha. Ten deser rodem z Rosji lub Ukrainy
jest jedną z ciekawszych odmian sernika i absolutnie nietuzinkową. Wszyscy,
których nim uraczyłam byli zachwyceni.
Zeszłoroczne poszukiwania przepisu idealnego dla mnie na
paschę, którą zamierzałam zrobić po raz pierwszy i od razu trafiony, a
następnie wystawić ją na świąteczny stół i pokazać rodzinie i znajomym, że taki
oto sernik na zimno może być pyszny, uwieńczyło znalezienie w miesięczniku
Kuchnia przepisu Adama Chrząstkowskiego, szefa kuchni w restauracji Ancora w
Krakowie. Wersja ta nie obejmowała konieczności produkowania własnego twarogu,
a i cała reszta składników bardzo mi odpowiadała, choć wprowadziłam pewne
zmiany w zakresie bakalii.
A pascha wyszła… oj wyszła! I ledwo się zaczęła, to
się skończyła i od zeszłego roku zrobiłam ją kilka razy. No bo kto
powiedział, że taki sernik bez pieczenia można tylko raz w roku zjeść. W tym
roku pascha też przyozdobiła świąteczny stół.
Jeśli ktoś nie próbował dotychczas, to powinien, zdecydowanie.
Niech rekomendację będzie to, że 4 i pół latka – niejadek absolutny (deserów
tego typu jak i większości innych na wszelki wypadek też nie jada), namówiona
przeze mnie pozwoliła sobie załadować sernik w dziób i … zjadła cały mały
kawałek I i II dnia świąt!
Składniki:
- ¾ tłustego twarogu – kupiłam zmiksowany;
- 100 ml śmietanki 36%;
- laska wanilii;
- skórka z ½ pomarańczy;
- 50 g. suszonej żurawiny;
- 100 g. rodzynek;
- 40 g. migdałów w płatkach;
- 50 g. orzechów włoskich;
- 50 g. pistacji;
- 6 żółtek;
- 350 g. cukru pudru;
- ½ kostki miękkiego masła;
- bakalie do
dekoracji;
- gęsta gaza.
* moje uwagi – ser
musi być tłusty, przy tym deserze warto odpuścić i załadować tłustej śmietany,
sera, a na koniec poprawić masłem. Co do bakalii, to dobieram to co lubię, a
lubię orzechy, więc rodzynki i żurawinę nieco zmniejszyłam na ich rzecz, nie
wspominając o skórce pomarańczowej, którą ograniczyłam do symbolicznych ilości.
A orzechy - pistacje i migdały bardzo mi
odpowiadały, ale dałam jeszcze orzechy włoskie i pekany. Zamieniając orzechy
trzeba dawać te, które są miękkie, bo skoro sernik nie będzie pieczony, to
ewentualna obróbka termiczna ich nie rozmiękczy.
Wykonanie:
1.Laskę wanilii rozciąć wzdłuż i zagotować w śmietance –
zostawić do ostygnięcia. Następnie należy wyjąć wanilię, a do śmietanki dodać
suszone owoce – rodzynki , żurawinę i skórkę pomarańczową. Ponownie zagotować i
znowu zostawić do ostygnięcia.
2. Orzechy i migdały należy uprażyć na suchej patelni, a
następnie grubo posiekać.
3. Kolejny etap to ubicie żółtek z cukrem na puszystą masę,
do której należy dodać wyłuskane ziarenka wanilii. Dalej ubijając dodać ser
oraz kawałki masła.
4. Następnie należy połączyć masę serową, bakalie i
śmietankę mieszając drewnianą łyżką.
5. Przygotować sitko wyścielone gęstą gazą. Na gazę należy
łyżką wyłożyć masę sernikową, zawiązać jej końce, a wierzch obciążyć np.
naczyniem z wodą. Sitko z masą trzeba ułożyć w naczyniu np. talerzu na zupę,
aby ser mógł odciekać. Naczynie włożyć do lodówki na 48 godzin.
6. Po odwinięciu z gazy, paschę należy odwrócić i udekorować
bakaliami.
Uwielbiam paschę - szczególnie z małym "twistem" w postaci dodatku wody różanej.
OdpowiedzUsuńTwoja wygląda bardzo apetycznie i aż zapragnęłam kawałka, mimo, że pora nie jest zbyt odpowiednia na wcinanie deseru!
bardzo ładnie wyszła, aż zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście nie zacząć robić częściej niż raz do roku:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
życie & podróże
gotowanie