Strony

piątek, 1 listopada 2013

Zwykły obiad – niby kotlety, niby kartofle i kapusta


 
No i na talerzach pojawił się nieśmiertelny zestaw polski – kotlet, kartofle i surówka, a w roli kotleta wystąpiły kotleciki z kalafiora i quinoa, rzeczone kartofle, to faktycznie puree z kartofli i jarmużu, a miejsce surówki zajęła kapusta słodka cukrowa, duszona z tymiankiem.
Zachwytom rodziny nie było końca. Niejadka wrąbała porcję większą niż moja, o Jadce nie wspominam, bo to oczywiste. Jadka jest prawdziwą fanką jedzenia. Dzisiaj otworzyłam mój skoroszyt z przepisami, gdzie były przepisy wydrukowane oraz całe strony z gazet z kolorowymi zdjęciami. Dotarłam do przepisu na jutrzejszą pieczeń w owocach pigwowca i granatu, a moje 2,5 letnie dziecko widząc kolorowe zdjęcie potrawy woła – „ooo, jedzenie, mama gotuje jedzenie….” Akurat w tym właśnie momencie mama siedział z Jadką na kanapie, a przepis otworzyła, by podyktować tacie, co i w jakie kostki i prostokąty ma posiekać J. Dalej Jadka z zapałem wpatrując się w zdjęcie mówi: „Iga lubi jeść…” I święta prawda to była. Zaiste.

Niejadka bardzo lubi puree. Zleciłam dziewczynom ubicie kartofli, ale zakończyło się to walką na pięści o praskę i podjadaniem w dużych ilościach. 



NIKT NIE WIDZI



MNIAM






TO NIE JA :)






A wracając do obiadu, to pomysł na kotleciki pochodzi z doskonałej książki Vegeterian Everyday – David Frenkiel, Luise Vindahl, kartofle z jarmużem, to angielski klasyk podobno, a kapusta na wszelkie sposoby, to chyba polska przypadłość.




Składniki na 6-7 średniej wielkości kotlecików i puree na 3 osoby:

- ¾ kubka quinoa – ugotowanej wg przepisu;
- 1 i ¼ kubka różyczek kalafiora – dałam trochę więcej;
- 2/3 kubka płatków owsianych;
- 3 jajka;
- 4 dymki posiekane;
- sól, pieprz;
- kubek sera feta (owczo- kozi);
- 1/3 kubka posiekanej natki pietruszki;
- olej do smażenia;

- kartofle – ilość wg uznania;
- sól;
- masło;
- jarmuż – ilość wg uznania;

- 2/3 główki kapusty cukrowej – drobno posiekanej;
- tymianek;
- sól, pieprz;
- mała cebula - posiekana;
- olej do smażenia;



Wykonanie:


 
kotleciki:
1. W melakserze lub innym urządzeniu do rozdrabniania, zmielić kalafiora na kuskus. Dodać do niego płatki owsiane i dymkę – ponownie pulsacyjnie kilka razy przemielić. W misce rozbełtać jajka, dodać do nich zawartość melaksera oraz pozostałe składniki – ugotowaną quinoa, natkę, sól, pieprz oraz rozdrobnioną fetę. Wymieszać.
2. Na rozgrzanym oleju do smażenia smażyć kotleciki po kilka minut z każdej strony.

kartofle:
2. Kartofle ugotować. Pod koniec gotowania na kilka minut dorzucić drobniutko posiekany jarmuż, po uprzednim usunięciu zgrubień z liści. Odcedzić. Dodać sól, masło, ubić praską do kartofli.

kapusta:
Na oleju zeszklić cebulę, dodać kapustę, chwilę obsmażać, a następnie dodać odrobinę wody i dusić przez co najmniej pół godziny. Doprawić do smaku.









 

6 komentarzy:

  1. Kapusta, kotlet, ziemniaki -bohaterowei zwykli NIEZWYKLI! Ale se smaka narobiłam ogladając te zdjćeia, ach! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. UWIELBIAM Twoje przepisy! Muszę Ci to napisać, ponieważ miałam też ulubioną blogerkę kulinarną "Italia od kuchni" - podpatrywałam, cieszyłam oko zdjęciami, nie zatrzymywałam się na komentarze, bo wydaje mi się, że lepiej skomentować konstruktywnie po wypróbowaniu przepisu, powiedzieć, jak smakowało, etc... Takie komentarze chyba najbardziej cieszą... A kłopot mam taki, że u mnie się tyle dobrodziejstwa nie jada. Dużo mięcha, więcej warzyw dla mnie, ale to jako dodatek - gotowane, sparzone lub surowe, z małą ilością finezji (chociaż czasem mnie ponosi). Kłopotem jest też moja kuchnia, w której nie lubię przebywać, no i fakt, że ogrom Twoich przepisów składa się z warzyw, są też ryby, grzyby, a mało dań mięsnych. I za to je uwielbiam, ale też rzadko wykorzystuję. A propos kotelcików, wykorzystałam resztki czerwonej soczewicy z obiadu tylko dla mnie na następny dzień i zrobiłam sobie z niej pyszne kotelciki na "lunch" do towarzystwa z tostami francuskim... Do meritum: lubię takie pyszne, zdrowe jedzonko, na pewno kiedyś wykorzystam choć część Twoich pomysłów i chciałam właśnie napisać: nie planuj nawet usuwać bloga! :) Jest wspaniałą skarbnicą przepisów i dziękuję za to, że nie przestajesz! :)
    PS Dziś pierwszy raz kupiłam jarmuż. Mam niezłą podnietę. ;) Jeszcze nie wiem, co z niego zrobię, znalazłam fajny przepis na zupkę, ale sałatka z poprzedniego wpisu u Ciebie też mi podeszła, choć zrezygnowałabym z brukselki, do której do teraz nie mogę się przekonać. :)
    Pozdrawiam, Julia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki za składnię wypowiedzi. Pisałam tak, co mi przyszło do głowy, nieuporządkowane myśli, a potem nie sprawdzałam. Mam nadzieję, że sens jest jasny: cieszę się, że jesteś Ty z Twoimi przepisami na zdrowe, pyszne dania. :)

      Usuń
  3. HEj Julia, to bardzo miły komentarz! Ja jutro też robię danie z jarmużu - gulasz dyniowy z fasolą. Jest na blogu i bardzo go lubimy. Polecam. Mięsożercy też to z chęcią jedzą, bo fasola jaś jest bardzo uniwersalna i lubią ją wszyscy :). Pozdrawiam.
    P.S. Bloga nie mogę usunąć, bo to taki mój kulinarny pamiętnik. Część przepisów mam tylko tu i tylko tu są reakcje i emocje rodziny, zwłaszcza dzieci na moje wyczyny kulinarne.

    OdpowiedzUsuń