To przystawka, którą robiłam z rezerwą. I okazała się jednym z nielicznych dań, gdzie efekt smakowy
mnie zaskoczył. Zazwyczaj czytając listę składników jestem w stanie wyobrazić
sobie smak dania i wiem czy będzie mi smakowało, czy niekoniecznie to mój typ.
W wypadku każdy ze składników bardzo lubię z osobna, jednak razem…
Nie wyobrażałam sobie aby połączenie śledzi, oliwek, suszonych pomidorów mogło
być udane. Zapewne do tej obawy o efekt finalny, a raczej do delikatnego
przekonania, że to nie może się udać, przyczyniło się też głęboko
zakorzenione przekonanie, że śledzie to zazwyczaj z cebulą się podaje i nawet
jeśli mają jakieś inne dodatki np. jabłko, to cebula i tak jest.
Dobrze, że już jakiś czas temu przekonałam się, że czasem wbrew
własnym przekonaniom lub nawykom smakowym trzeba zaufać innym i
poeksperymentować.
Jak dla mnie to połączenie śledzi było jednym z najlepszych jakie
jadłam. Mąż też był zadowolony, choć słysząc co zamierzam z właśnie nabytymi
śledziami zrobić, raczej próbował mnie odwieść od tego szaleństwa.
Koniec końców kolejne śledzie dołączyły do mojej śledziowej listy, której jedynie
część znajduje się na blogu: tu i tu.
- 1/2 szklanki czarnych oliwek;
- 1/2 szklanki suszonych
pomidorów w oliwie;
- czerwona cebula – posiekana w
drobną kostkę;
- świeże kiełki - najlepiej
rzodkiewki, lucerny lub brokułów;
- oliwa z oliwek;
- pieprz;
* proporcje
podaję niedokładnie, bo część składników dodawałam, aby śledzie z dodatkami
ładnie się prezentowały w przezroczystych szklaneczkach;
Wykonanie:**
1. Filety śledziowe odsączyć z oleju, można nawet je opłukać
z nadmiaru tłuszczu. Następnie pokroić śledzie , suszone pomidory i oliwko w
drobną kostkę.
2. Na dnie szklaneczek układać warstwami: cebulę,
śledzie, pomidory, śledzie, oliwki i ponownie śledzie. Na zakończenie na
wierzchu należy ułożyć ponownie warstwę z czerwonej cebuli. Warstwy śledzi
oprószyć pieprzem, a całość skropić w zależności od preferencji i podaży
tłuszczów jednonienasyconych w diecie, obficie lub odrobinę oliwą z oliwek extra
virgin. Wierzch udekorować kiełkami.
To taka śledziowa verrine trochę w prowansalskim stylu. Chętnie bym skosztowała!!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie brzmi wyśmienicie, chociaż śledzi w oleju zbytnio nie lubię, to mam nadzieję, że jeśli zastąpię je śledziami z zalewy octowej, to zbytnio krzywdy temu "cudu" nie wyrządzę:)
OdpowiedzUsuńIwnona, faktycznie w prowansalskim stylu, tak nietypowym dla naszego rodzimego pojmowania śledzia! Ale pszne i warto choć raz taką odskocznię śledziową sobie zafundować.
OdpowiedzUsuńKasia, spróbuj z śledziami z zalewy, pewenie też będzie pyszne, a na pewno trochę kalorii zaoszczędzisz :)