Pierożki po raz pierwszy zrobiłam tego roku,
choć przepis spodobał mi się już w zeszłym szparagowym sezonie. Jednak dopiero
w tym roku udało mi się zdobyć ciasto wan tan J. Dobrze, że nie porzuciłam poszukiwań
ciasta po zeszłorocznych nieudanych próbach. Dobrze, bo rodzina się zakochała w
zielonych pierożkach.
Przepis na pierożki z Smithen Kitchen.
Warto w tym miejscu powtórzyć za autorką
przepisu, że jest on interpretacją wyobrażenia o wiosennych pierożkach i nie
trzeba się ściśle trzymać listy składników, którą z łatwością można podmienić
na inne dostępne.
Jednak przyznam, że kompozycja, którą
zrobiłam zbliżona do oryginału – zbliżona, bo podmieniłam bób na świeży groszek
i pominęłam tofu – była wyśmienita.
- pęczek szparagów – pokrojonych
- 2/3 zielonej dymki – pokrojonej drobno;
- spora garść groszku albo bobu;
- 3 ząbki czosnku – posiekane;
- 3-4 cm imbiru - posiekanego;
- 3 szalotki – pokrojone w półplastry;
- sól;
- olej do smażenia;
- łyżka oleju sezamowego;
- ok. 2 łyżki pestek dyni;
- ciasto do pierożków won ton
- łyżka - 2 jogurtu - opcjonalnie
dodatkowo:
- woda
- łyżka mąki
sos:
- ¼ filiżanki octu ryżowego;
- ¼ filiżanki sosu sojowego;
- łyżka oleju sezamowego;
- łyżka cienko posiekanej zielonej dymki;
- łyżeczka lub więcej syropu klonowego lub miodu;
Wykonanie:
1. Przygotowanie warzyw i nadzienia:
Groszek jeśli jest świeży należy obgotować, pozostałe warzywa pokroić
jak podano w składnikach. Bób należy obgotować i obrać ze skórki.
W patelni z grubym dnem na średnio wysokim ogniu na oleju należy obsmażać czosnek, szalotki i
imbir przez minutę. Po tym czasie dodać szparagi i inne warzywa w kolejności
zgodnie z czasem potrzebnym, by zmiękły. Szparagi potrzebują ok. 4 minuty,
groszek 2-3, bób ok. 4 minuty… Na koniec należy dodać zieloną dymkę. Doprawić
solą. Pozwolić, by warzywa nieco przestygły.
Następnie warzywa należy pulsacyjnie zmielić - posiekać w blenderze
dodając pestki dyni. Nie chodzi o uzyskanie puree, tylko o posiekanie ich na
tyle, by formowanie pierożków było możliwe i by pozostały wyczuwalne cząstki
warzyw. Do blendera, jeśli masa jest zbyt gęsta, można dodać jogurt. Ponownie
całość doprawić jeśli potrzeba i dodać łyżkę oleju sezamowego.
2. Lepienie pierożków: przygotować arkusze ciasta wan tan. Przygotować
w miseczce wodę z łyżeczką mąki, która będzie służyła do smarowania końcówek
ciasta i zlepiania ich.
Na środek ciasta nakładać łyżeczkę do 2 nadzienia, pędzelkiem smarować
brzegi ciasta i lepić pierożki.
Po ulepieniu pierożki można zamrozić (nie próbowałam) albo ugotować.
3. Gotowanie pierożków: na rozgrzanej patelni na oleju ułożyć
pierożki, tak by się nie stykały. Podsmażyć przez około minutę na jednej
stornie – do lekkiego zbrązowienia i przewrócić na druga stronę, ponownie
smażyć ok. minutę. Następnie dodać kilka łyżek wody, która zasyczy i zacznie
parować. Patelnię przykryć pokrywką i gotować ok. 2-3 minuty, aż woda wyparuje.
Wyjąć pierożki na talerz. Procedurę powtórzyć z pozostałymi.
4. Sos: wymieszać składniki sosu, w razie potrzeby wg własnego gustu
dodać tego składnika, którego brakuje.
Pierożki zrobiłam, bo przepis
mi się podobał i musiałam. W założeniu zamierzałam osobiście wyjeść
nadzienie, bo w cieście jest biała mąka, więc nie dla mnie. Co do dzieci, to
założyłam, że Niejadka może nie tknąć, bo choć pije zielone smoothie i je
zielone zupy, w tym głównie zupy krem, to niekoniecznie zielony to dobry kolor
dla nadzienia na pierożki. A zważywszy, że jest absolutną fanką pierogów po
rusku i tylko takich, byłam przygotowana na drugą wersję obiadu dla dzieci. Co
do męża założyłam, że zje, ale bez szału.
Ale okazało się inaczej. Dzieci walczyły ze sobą o pierożki, zwłaszcza,
że przewidziałam dla nich niewielkie porcje. Odstąpiłam moje, poza jednymJ i zadowoliłam się pozostałym farszem. A mąż…, cóż zaskoczył mnie, bo był
pełen zachwytów. Następnego dnia na żądanie rodziny, zamiast zaplanowanego
obiadu znowu lepiłam pierogi i znowu poszły co do jednego. A potem, gdy
planowałam przystawkę na urodziny Jadki, mąż obstawał przy tym, aby to były
pierożki właśnie.
Uległam i lepiłam, lepiłam…., na sporą liczbę osób, to trzeba było się
trochę nalepić. Ale najważniejsze, że smakowało i gościom i solenizantce.