Gdzieś jakiś czas temu usłyszałam o gołąbkach zapiekanych,
bądź duszonych w żurku. I od razu wiedziałam, że muszę je któregoś dnia zrobić.
Dobrą okazją była pierwsza młoda kapusta, gdy jeszcze za oknami było zimno i
rozgrzewające gołąbki były odpowiednim daniem na obiado – kolację. Szukając
przepisu idealnego, ostatecznie oparłam się na informacjach dotyczących samego
żurku.
Jako miłośniczka kaszy gryczanej podałam gołąbki z kaszą,
która doskonale łączy się z suszonymi grzybami. Dla mocniejszego smaku dodałam
niewielką ilość boczku.
Niemniej bardziej tradycyjny farsz sprawdzi się równie
dobrze. Istotą jest tu patent na zapiekanie w żurku, który dodaje
charakterystycznego smaku.
Następne w kolejności do zrobienia są gołąbki w liściach
kiszonej kapusty – naczytałam się jakie pyszne i niepowtarzalne. Pozostaje mi
tylko zdobyć - nie do zdobycia - liście kiszonej kapusty lub samej ukisić J.
Składniki wykorzystane tym razem (bez proporcji):
- cebula – posiekanej;
- boczek – pokrojony w mniejszą kostkę;
- suszone podgrzybki i borowiki – namoczone, a następnie
pokrojone w kawałki;
- kasza gryczana – ugotowana w wodzie lub bulionie;
- sól, pieprz;
- olej do smażenia;
- młoda kapusta – liście zblanszowane i z wyciętymi nerwami;
- natka pietruszki, koperek – posiekane – opcjonalnie;
- butelka żuru- u mnie staropolski;
Wykonanie:
1. Cebulę zeszklić na niewielkiej ilości oleju, po chwili
dodać boczek i smażyć do jego zrumienienia.
2. W misce wymieszać składniki farszu: ugotowaną kaszę,
boczek z cebulę oraz posiekane, wymoczone grzyby*. Doprawić ziołami, solą,
pieprzem.
3. Farsz rozkładać na liściach kapusty. Zwijać gołąbki.
Gołąbki układać gęsto na dnie żaroodpornego naczynia, następnie zalać je
żurkiem. Żurek nie powinien ich przykrywać, jednak ich wierzch należy polać
żurem, a następnie przykryć i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury ok.
200 stopni. Gołąbki należy co jakiś czas podlewać żurkiem, który jest na dnie
naczynia lub podlewać z wierzchu dodatkowym. Trzeba uważać, by wierzch się nie
zrumienił za bardzo. Ja przez dłuższy czas zapiekałam luźno przykryte folią
aluminiową. Czas zapiekania zależny jest od wielkości gołąbków i tego jak
szybko się rumienią. Ja piekłam ok. 50 minut.
* Grzyby można też
po namoczeniu i pokrojeniu dodać do smażonego boczku i cebuli, aby i one trochę
się podsmażyły.
** Ku mojemu
zaskoczeniu na całkiem niewielkie naczynie żaroodporne (małe gołąbki dla 2 osób
i 1 tyci dla Niejadki Absolutnej), poszło bardzo dużo żuru – prawie cała
butelka, ale swoją drogą nie żałowałam go i jak się okazało - dobrze.