Super food na naszym stole x 2 – bataty i
jarmuż. Oba warzywa zbierające na świecie oklaski z uwagi na wartości odżywcze,
w wersji ekologicznej, podałam na wczorajszy obiad.
Ale od początku.
Tej zimy straciłam głowę dla… batatów. Nie żeby to była nowinka na
naszym stole, bo bywały u nas od kilku lat w tej, czy innej postaci np. jako
element puree, czy w zapiekance z łososiem, zupach. Ale jakoś tego roku ich
smak mnie zachwycił jak nigdy dotąd. Tak jak zeszłego roku dynia, którą przez
poprzednich kilka lat traktowałam z rezerwą, zastanawiając się co to za wielkie
wow dla dyni i skąd te ochy i achy. Aż tu nagle, znalazłam przepis, który sprawił,
że dynia okazała się być „cukiereczkiem”, a z czasem stała się skarbem, z
którego można gotować, gotować, piec…. I tak oto kolejna jesień, a teraz zima mijają
nam pod znakiem dyni i nowych przepisów z jej udziałem, które ciągle nie
doczekały się zdjęć, a tym samym publikacji blogowej. Cóż, będzie pretekst, aby
te najlepsze zrobić ponownie.
A bataty, o nich dziś mowa, zachwycają mnie słodkim smakiem i
plastycznością – doskonałe w kawałkach, gniecione, pieczone, smażone, parowane,
a nawet suroweJ. Kilka dni temu znalazłam na blogu My New Roots przepis na frytki z
batatów, który w zasadzie natychmiast doczekał się realizacji. Nie są to
zwyczajne frytki, bo preparowane w ziołach, czy ulubionych przyprawach, a do
tego lekko obsypane polentą. Właśnie polentą, której dodatek zapewne przyspieszył
realizację frytek, bo polenta, to kolejne cudo…. ale należy się jej odrębny
wpis, zatem dziś pozostaję przy batatach. Nie mniej to właśnie dodatek polenty,
czyni te frytki wyjątkowe, chrupiące gdzieniegdzie, lekko chropowate.
Z obawy, że mąż przyzwyczajony do tradycyjnych frytek z McDonald’s, po
zdegustowaniu kilku raczej odpuści, niż będzie się zachwycał, dodałam jajka
sadzone do kompletu, na wszelki wypadek. Dodatkowo zrobiłam sałatkę, która
cieszyła się wielkim powodzeniem w blogowym świecie Cookie and Kate z jarmużu i
brukselki z sosem z tahini i miso.
Co do frytek to są obłędne, jak dla mnie, absolutnie obłędne. Zjadłam
podwójną porcję, a następnego dnia resztę wzięłam do pracy na drugie śniadanie.
Mąż wyrażał zachwyt, choć nie przełożyło się to na wielkość spożycia.
Dobrze, że zrobiłam jajkaJ. Niemniej powiedział, że frytki mam znowu zrobić. A i bez tego
zamierzałam je robić i robić.
Ku mojemu zaskoczeniu Jadka nie chciała ich jeść, a normalnie frytki z
McDonald’s pożera (ze 3 razy w życiu jej się zdarzyło kilka frytek dostać i nie
popieram tego dla jasności). Natomiast na surowo, gdy mieszała dzielnie w misce
bataty z olejem i ziołami, to drapnę co nieco.
Do frytek do podania jest przewidziany sos jogurtowy z przyprawami,
bardzo mocny w smaku – jak na chermoulę przystało. Zrobiłam, bo był w
przepisie, ale pomyślałam, że sosu raczej nie wykorzystamy. Na stole postawiłam
na wszelki wypadek keczup. Jednak okazało się, że Sarah miała świetne wyczucie
komponując frytki z jogurtem. Sos poszedł cały. I dodam, że mąż też się do tego
przyczynił.
FRYTKI Z BATATÓW
- 2-3 dużych batatów, obranych
i pokrojonych w frytki o grubości 1 cm;
- ok. 2 łyżki oleju do smażenia albo rozpuszczonego oleju kokosowego;
- ok. 4 łyżki polenty;
- sól.
inne składniki wg
uznania:
- kumin – dodałam;
- wędzona papryka
- suszona pietruszka – dodałam;
- sproszkowany czosnek,
- pieprz kajeński - dodałam;
- pieprz;
CHERMOULA JOGURT DIP:
- jogurt grecki – jedna filiżanka – połączyłam
grecki z naturalnym;
- pęczek kolendry – poszatkowany;
- pęczek pietruszki – poszatkowany;
- 3 ząbki czosnku – poszatkowane;
- kawałek imbiru – ok. 2-3 cm – poszatkowany;
- łyżeczka ostrej wędzonej papryki – dałam
łagodną wędzoną;
- pół łyżki zmiażdżonych ziaren kolendry –
dałam mieloną;
- skórka i sok z cytryny – dałam odrobinę soku
z limonki;
Wykonanie:
FRYTKI
Pokrojone bataty włożyć do miski, zalać wodą i
długo płukać, w celu pozbycia się skrobi. Następnie osuszyć.
Bataty polać olejem, posypać solą, polentą i
wybranymi przyprawami. Dobrze wymieszać, tak by zioła, olej i polenta
równomiernie pokryły powierzchnię frytek.
Frytki ułożyć na papierze do pieczenia i
wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Piec 30 - 40 minut.
CHERMOULA
SUROWA SAŁATKA Z JARMUŻU I BRUKSELKI
Składniki:
- pęczek jarmużu – liście posiekane po
usunięciu zgrubiałych nerwów;
- 6-12 brukselek – obranych o pokrojonych w
cieniutkie plastry;
- 3 łyżki posianych migdałów, uprzednio
opieczonych;
- świeżo potarty parmezan – pominęłam;
- sól.
SOS:
- ¼ filiżanki tahini;
- 2 łyżki białego octu winnego;
- 2 łyżeczki białego miso – dałam czarne;
- 2 łyżeczki syropu klonowego;
- płatki czerwonej papryki;
- ¼ filiżanki wody;
Wykonanie:
1. W misce sałatkowej wymieszać pokrojony
drobno jarmuż, z poszatkowaną cieniutko i rozdrobnioną brukselką.
2. W misce wymieszać składniki sosu – ja
użyłam żyrafy – do uzyskania kremowej konzystencji.*
3. Jarmuż polać sosem, obsypać migdałami i
parmezanem.
* Mój sos był bardzo gęsty toteż nie pokrył całej sałatki, a jedynie
miejscami, w konsekwencji czego w większej części sałatka była sucha, a przy
dość twardych warzywach nie było to korzystne. Następnym razem dam niej miso i
więcej wody. Niewątpliwie fantastyczne składniki sałatki wołają o jeszcze
jedną szanse.
nie próbowałam jeszcze batatów... bardzo często przyrządzam pieczone frytki z marchewki, pietruszki i ziemniaków (oczywiście ;), chętnie poznam smak batatów właśnie w takim wydaniu. wyobrażam sobie jak genialny musi być dodatek polenty! wypróbuję koniecznie! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzuzayana, frytki z marchewki i pietruszki - brzmi intrygującą. Spróbuję takie zrobić z piekarnika!
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wypróbować Twoje batatowe frytki wraz z sosem!
OdpowiedzUsuńOstatnio nie miałam ochoty na słodkie pyrki, ale właśnie w wersji frytkowej-chipsowej mnie zachwyciły, posypane papryką. :)
Witaj!
OdpowiedzUsuńGratuluję bloga.
Ja również mieszkam w Katowicach i stąd moje pytanie: Gdzie udało Ci się zdobyć jarmuż?
Bardzo chciałabym go wypróbować, ale niestety nie potrafię go znaleźć.
Pozdrawiam:)
Anonimowy, ja kupuję w NATU ul. Powstańców oraz od 2 tygodni jest w ORGANIC - Silesia, a bywa też na targu. Powodzenia
OdpowiedzUsuńW sprawie zakwasu, zakwas trzeba DOSTAĆ, taki wiekowy, z bioróżnorodnością, a potem go tylko dokarmiać i wstawiać z powrotem do lodówki. W razie potrzeby służę zakwasem ponadrocznym, własnej hodowli.
OdpowiedzUsuńZałączam przepis - mój autorski - na chleb, zawsze się udaje i jest dość ciemny, a przede wszystkim pyszny.
Przepis uproszczony na maxa, ale w oparciu o dogłębną wiedzę chlebową.
Przepraszam za brak polskich znaków w przepisie.
_______________________
Zakwas:
Zakwas na bazie "starego" zakwasu trzymamy w lodowce.
Przed uzyciem warto wyjac go i "ozywic" w temperaturze pokojowej.
Po kazdorazowym uzyciu podkarmiamy zakwas maka zytnia pelnoziarnista i letnia woda.
Zostawiamy w temp. pokojowej na noc, a rano - do lodowki.
Zakwas nie podkarmiany moze stac w lodowce do 2 tygodni. Przydatnosc rozpoznaje sie po przyjemnym zapachu piwnym.
Warto nie zaniedbywac zakwasu, podkarmiany 'stary zakwas' jest bezcenny, ma moc wynikajaca z bioroznorodnosci zywych organizmow, drozdzy i bakterii.
________________
Wieczorem:
w naczyniu (z przykryciem) robimy zaczyn:
3 - 4 łyzki zakwasu
3 - 4 lyzki zytnej maki pelnoziarnistej
2 - 3 lyzki siemienia lnianego (opcjonalnie)
szczypta suchych drozdzy
letnia woda zmiksowana z całym (!) jabłkiem (bez ogonka),
wody tyle, zeby calosc byla polplynna
Rano:
do zaczynu dodajemy ok. 600 g maki pszennej (najlepiej'650')
2 łyzeczki soli
dowolne ziarna (kminek, dynia, slonecznik)
ok. 1 szkl. letniej wody
uzyskane ciasto powinno dawac sie wyrobic lyzka, powinno byc nie za bardzo scisle, ale tez nie lejace.
ilosc wody zalezy od maki, ile wody wezmie.
wode mozna tez czesciowo zastepowac np. maslanka, piwem itp.
ciasto zostawiamy pod przykryciem do wyrosniecia - kilka godzin.
Pieczenie w foremce:
dluga foremke smarujemy olejem i wlewamy wyrosniete ciasto.
W czasie wylewania zachodzi wazny proces odgazowywania, dzieki ktoremu wierzchnia skorupka nie oddzieli sie od miazszu w fazie wypieku.
Po raz drugi ciasto musi wyrosnac do brzegu foremki.
Do drugiego wyrastania wstawiamy ciasto do piekarnika
i mozna wlaczyc na chwile temperature ok. 50 stopni, wtedy wyrasta szybciej.
Potem przelaczamy na 220 stopni (koniecznie bez nadmuchu!), po 20 minutach mozna zmniejszyc temperature do 190 stopni, jezeli nie lubi sie chleba zbyt wypieczonego.
Pieczenie trwa 50 minut.
Upieczone ciasto nalezy wyrzucic z foremki i wystudzic na kratce lub lnianej sciereczce.
Kroic dopiero po calkowitym wystygnieciu,
ma to ogromne znaczenie dla jakosci calego bochenka.
Przechowywac w papierowej torebce (ja uzywam torebki do pieczywa z lidla) lub zawiniete w lniana sciereczke.
czy bataty nie są niczym faszerowane żeby przetrwać podróż z Ameryki?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam