O mnie

Moje zdjęcie
Katowice, Śląskie, Poland

wtorek, 30 listopada 2010

Prowansalska zupa rybna

Zainaugurowałam zupy rybne! I już się ich nie boję. Dotąd, pomimo, że jesteśmy niewątpliwymi rybojadami i ryby jedliśmy duszone, pieczone na wszelkie możliwe sposoby, a także wędzone i puszkowe też w najróżniejszych wydaniach, nie próbowałam zrobić zupy rybnej. Nie wiem dlaczego, ale z założenia przyjmowałam, że taka zupa musi być niedobra i dla koneserów, bo będzie kwintesencją tego, co zniechęcające w rybie – jej rybnego posmaku, tego, który niweluje się w czasie każdej innej obróbki cieplnej ryby. Nie wiem, skąd to wyobrażanie, ale wiem, że wiele osób ma podobne. Może kiedyś nacięłam się i coś takiego jadłam, a może z braku faktycznego spróbowania przyzwoitej zupy rybnej, nie mogłam inaczej sobie wyobrazić smaku zupy, która ma stanowić wywar z ryby z jej dodatkiem.
Na szczęście odważyłam się i oto pierwsza zupa rybna na naszym stole pojawiła się, a wraz z nią zachwyt i zamiar spróbowania kolejnych kilkunastu przepisów na rozmaite zupy rybne, które już zgromadziłam.
Przepis pochodzi z książki „Zupy” Carole Clements z serii z kuchennej półeczki , którą tą zupą zainaugurowałam.





Składniki (dla 2 osób):
- ok. 150 g. filetów białej ryby – u mnie ok. 300 g. halibuta – pokrojonej
w kostkę;
- ½ marchewki drobno pokrojonej;
- gałązka selera naciowego pokrojonego w plasterki;
- cebula – poszatkowana;
- olej do smażenia;
- ½ pora;
- ½ bulwy kopru włoskiego (fankuła) pokrojonego drobno; - nie miałam i dałam cukinię
- dwa ząbki czosnku poszatkowane;
- 125 ml białego wytrawnego wina;
- woda;
- sól, pieprz;
- liść laurowy;
- ½ puszki pomidorów w sosie własnym - pokrojonych – ok. 200 g.;
- pasek skórki pomarańczy;
- odrobina kopru włoskiego w proszku – nie miałam;
- szczypa szafranu



Wykonanie:
1. Rozgrzać w garnku z grubym dnem olej do smażenia i wrzucić cebulę, gdy się zeszkli, dodać seler, marchewkę, por i koper. Ja zamiast kopru dałam cukinię, tuż przed dodaniem pomidorów. Dusić kilka minut, aż por zmięknie.
2. Wlać wino, gotować na większym ogniu ok. minutę. Dodać wodę, pomidory z puszki, liść laurowy, skórkę pomarańczy, koper, szafran. Gotować aż warzywa zmiękną.
3. Włożyć rybę i gotować, jak podaje autor, aż się zacznie rozpadać. Ja proponuję, aby gotować10 minut, to wystarczy, aby ryba była ugotowana, jednak zachowała swój wygląd.

Zgodnie przepisem tak przyrządzoną zupę należy zmiksować, wraz z rybą! Podawać z grzankami czosnkowymi. Zapewne walory smakowe są podobne, niezależnie od tego czy je się taki rybny krem, czy zupę, w której można odnaleźć warzywa, jak i kawałki ryby. Ja zdecydowanie chciałam zjeść zupę, w której są kawałki warzyw i ryby – halibuta, którego smak bardzo lubię.



Wiem, że na prowansalską zupę rybną jest kilka przepisów i często zupę się właśnie miksuje, ale nie zawsze. Niedawno widziałam w jednej z lepszych restauracji stolicy śląska właśnie zupę prowansalską, która nie była miksowana.







poniedziałek, 29 listopada 2010

Przysmak wchodu, czyli Tabbouleh – kasza bulghur ze świeżą miętą i pietruszką oraz miętowy Cacik

Kolejna potrawa z książki Anne Willan „Sałatki. POTRAWY KLASYCZNE” . Potrawa
którą przed podaniem należy schłodzić co najmniej 2 godziny.

Ja ponownie zrobiłam na ciepło i podałam jako danie obiado – kolacyjne. I było pyszne!!!

Prawdę mówiąc, kiedyś, gdy w książce zaznaczałam przepisy do zrobienia, ten ominęłam szerokim łukiem, jak i kilka innych. Często robiłam kilka pierwotnie zaznaczonych, które są nawiasem mówiąc świetne jak np. http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/11/swiateczna-saatka-z-dzikiego-ryzu.html, http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/11/saatka-z-aromatycznej-soczewicy-z.html, http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/03/dziki-ryz-orzechowo-grzybowyz-dzikimi.html.

Potem zaczęłam „odkrywać” inne przepisy m.in. ten i już wiem, że będę je powtarzać, bo są po prostu świetne. Rzadko się zdarza, aby książka kucharska miała, aż tyle trafionych przepisów, z reguły jest kilka perełek wśród przepisów, które nie specjalnie ma się ochotę próbować, a tu wręcz przeciwnie. Dlatego polecam tak „sałatkę” jak i książkę Anne Willan.
Po ten przepis sięgnęłam w związku z akcją kasza. Kupno bulghuru chodziło mi po głowie od dłuższego czasu, ale pewnie jeszcze długo bym się nie zmobilizowała, gdyby nie ta akcja. No to pierwsze koty za płoty.
No i jeszcze te Caciki – kto z nas nie jadł cadzyków – oczywiście wszyscy znają jogurt z czosnkiem i ogórkami zielonymi, jednak wersja z miętą, kminkiem, kolendrą jest wyjątkowo dobrana smakowo. Nawet mąż zjadł cały kubeczek, choć z reguły tego typu sosów używa raczej oszczędnie.




Składniki (na dwie osoby):
- ok. 60-100 g. kaszy bulghur- ugotowanej wg. przepisu *;
- 2/3 pęczka pietruszki drobno poszatkowanego;
- 2/3 pęczka mięty – poszatkowanej;
- czarne oliwki;
- ok. 35 ml soku z cytryny – dałam troszkę do smaku;
- 125 g. pomidorów drobno pokrojonych w kosteczkę;
- sól, pieprz,
- dymka – zielona część pokrojona;
- oliwa z oliwek;


* moja kasza bulghur ekologiczna firmy davert, wymagała ponad 30 minut, by zyskać miękkość, pomimo, iż w zaleceniach było 10 minut gotowania
na Cacik:
- jogurt naturalny
- 2 małe ząbki czosnku - poszatkowane;
- 1/3 pęczka mięty – poszatkowanej
- mielona kolendra;
- mielony kminek;
- 125 g. ogórka zielonego pokrojonego w drobną kostkę;
- sól, pieprz


* autor proponuje, by ilość pietruszki i mięty dodawać wg własnego smaku, podaje pozycje wyjściową, którą można zmniejszać i zwiększać


Wykonanie:
Tabbouleh – w dużej misce należy wymieszać kaszę z pomidorami, dymką, pietruszką, miętą, sokiem z cytryny i oliwą z oliwek. Doprawić solą i pieprzem w dużej ilości. Ja zrobiłam to, tyle, że dodałam składniki do garnka, w którym gotowała się kasza i jeszcze podgrzałam. Oliwę dodałam na końcu po nałożeniu, bo inaczej w wysokiej temperaturze traci właściwości tj. poswatają szkodliwe wiązania trans.
Nałożyć na talerz, z boku ustroić czarnymi oliwkami.


Cacki – w dużej misce wymieszać ogórki, miętę, czosnek, kolendrę, sól i pieprz. Zalać jogurtem. Podawać w odrębnej miseczce.

* autor proponuje, by z ogórków wyciąć nasiona, a z pomidorów wycisnąć pestki przed pokrojeniem. Pominęłam te zabiegi.

Danie to tradycyjnie podaje się z chlebkami pita lekko podgrzanymi. Ja ich nie miałam. Mąż do sałatki miał bułkę.















czwartek, 25 listopada 2010

Sałatka z aromatycznej soczewicy z grillowanymi parówkami sojowymi serwowana w wianuszku z ryżu pełnoziarnistego

Wykwintne danie, które zgodnie z przepisem serwuje się na zimno. Dla mnie to kolejna z tzw. „sałatek” niesałatkowych, która stanowi pełnowartościowy posiłek, zwłaszcza, gdy poda się na ciepło. Tak też zrobiłam. Moją inwencją był ryż, który jak wiadomo wspaniale łączy się ze strączkowymi i powoduje, że zyskuje się białko pełnowartościowe, bo nie tylko, że jest cały komplet aminokwasów, ale co istotne, aminokwasy występują we właściwych proporcjach i stąd można mówić o pełnowartościowym białku!

Oryginalny przepis pochodzi z
fantastycznej książki Anne Willan „Sałatki. POTRAWY KLASYCZNE” .

Danie nieco zmodyfikowałam na potrzeby ciepłego dania obiadowo - kolacyjnego, ale polecam w obu formach, w tym na zimno zgodnie z oryginalnym przepisem, bez ryżu.



Składniki (na dwie osoby):

- ok. 100 -120 g. ryżu pełnoziarnistego – opcjonalnie;
- 2 kiełbaski parówkowe, dałam parówki sojowe;
- ok. 70 g. soczewicy zielonej – u mnie du pay;
- 2 małe ząbki czosnku - poszatkowane;
- ½ cebuli- drobno pokrojonej;
- mała łodyga selera naciowego, pokrojonego w cienkie plasterki;
- sól, pieprz,
- ok. 300 ml bulion;
- olej do smażenia;
- listek laurowy;
- suszony tymianek;

na ziołową zalewę:

- świeży tymianek;
- pół pęczka szczypiorku;
- ocet jabłeczny – dałam balsamiczny;
- musztarda Dijon;
- oliwa z oliwek;
- mielona gorczyca*


* nie miałam gorczycy, więc dałam pół na pół musztardę z gorczycą i klasyczną

* wg przepisu ilość octu do oliwy jak 1:3, ja daję więcej oliwy, mniej octu

* autor ponadto proponuje dodanie bouquet grani do gotowania soczewicy, ale z braku czasu dałam po prostu do gotowania listek laurowy i odrobinę suszonego tymianku;


Wykonanie:


1. Ryż ugotować w lekko osolonej wodzie o objętości ok. 1,5 razy tyle co ryżu. Ryż powinien wchłonąć wodę. Ryż pełnoziarnisty gotuje się długo 45-60 minut. W razie potrzeby można dolać wody.
2. W garnku należy podsmażyć cebulę i seler naciowy, następnie dodać czosnek, a po chwili soczewicę. Zalać bulionem, dodać tymianek, liść laurowy lub bouquet grani oraz sól i pieprz. Gotować ok. 25 minut, aż soczewica będzie miękka. Gdyby w trakcie gotowania z soczewicy wygotował się bulion, należy go uzupełnić.
3. Przygotować zalewę. Należy wymieszać listki tymianku i pokrojony szczypiorek. W miseczce wymieszać ocet z musztardą, dodać sól i pieprz, stopniowo dolewać oliwę i ubijać trzepaczką do uzyskania konsystencji emulsji. Dodać zioła, wymieszać, ewentualnie doprawić.
4. Parówki pokroić w ukośne plastry i podsmażyć na patelni grillowej. Ja uprzednio parówki ugotowałam przez chwilę, aby łatwiej było mi z nich zdjąć worek, ale zgodnie z instrukcją na parówkach firmy POLSOJA, można je bezpośrednio smażyć lub piec w piekarniku, bez uprzedniego obgotowywania.
5. Ja danie serwowałam na ciepło, więc pominęłam studzenie soczewicy i parówek. Wokół soczewicy nałożonej na środek talerza zrobiłam wianuszek z ryżu, a na soczewicy ułożyłam parówki. Zalewę podawałam osobno, tak, by każdy mógł sobie samodzielnie polewać danie. Ten sposób wygląda bardzo atrakcyjnie na talerzu. Można też soczewicę włożyć do miski, wymieszać z zalewą, bądź zalewę podać osobno, a na wierzchu soczewicy w misce ułożyć parówki. Ryż podawać osobno – co znajduje zastosowanie, gdy podaje się sałatkę na zimno.


Nam to danie bardzo smakowało! Jako właściwą sałatkę podałam kolorowe pomidorki cherry z szalotką z oliwą z oliwek, solą i pieprzem.





Jeszcze jedno słowo o ryżu pełnoziarnistym. Więcej o ryżu i jego odmianach i wartościach odżywczych tu: http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/06/ryz-sow-kilka-o-odmianach-pochodzeniu.html
A wracając do ryżu, który podałam do tej potrawy tj. pełnoziarnistego, czyli brązowego, to warto podkreślić, że gotowanie takiego ryżu wymaga długiego czasu. Nie raz spotykałam się z opinią ludzi, którzy przełamali się i sięgnęli po taki ryż, a następnie gotowali go „aż pół godziny, zgodnie z instrukcją na opakowaniu i był twardy, niedobry i nigdy więcej”. I tu jest pies pogrzebany, bo w zależności od firmy ryż gotuje się, jak wynika z moich doświadczeń, min. 45 min. Prawdziwego ryżu pełnoziarnistego nie da się gotować krócej. Dlatego dziewczyny nie zrażajcie się, trzeba gotować dłużej i naprawdę warto!
Ja mam obecnie ryże pełnoziarniste ekologicznej firmy Davert, kilka rodzajów, których czas gotowania do osiągnięcia pożądanej miękkości pobija wszelkie rekordy – mieszanka brązowego, czerwonego i dzikiego – 1,5 godz., a jaśminowy i basmati ponad 60 min! Ale skoro już o tym wiem, to po prostu nastawiam go odpowiednio wcześniej, a potem delektuję się jego smakiem!







wtorek, 23 listopada 2010

Zupa z pieczonych pomidorów aromatyczna, lekka i delikatnie kremowa z bazylią i ryżem pełnoziarnistym jaśminowym


Nie jest typowa zupa krem o gęstej kremowej konsystencji. Zupa, choć miksowana jest lekka i tylko lekko kremowa, ale oczywiście miłośnicy gęstych kremów mogą to łatwo zmienić dodając podwójną ilość pomidorów. Ja z pewnością spróbuję, bo lubię każdą wersję, a do zup gęstych kremów mam wyjątkową słabość.
Przepis z dodatku do miesięcznika Kuchnia – poradnik domowy.


Składniki (tradycyjnie dla dwóch osób):

- olej do smażenia
- ½ kg słodkich pomidorów – u mnie malinowe, obranych ze skórki;
- pół czerwonej cebuli pokrojonej w ósemki lub jedna mała;
- 2 duże ząbki czosnku w łupinkach;
- 200 ml rosołu lub wywaru z warzyw (ja używam ekologicznych, wegeteriańskich rosołów w kostce lub w proszku)
- ok. 100 ml jogurtu naturalnego
- świeża bazylia;
- ryż pełnoziarnisty – opcjonalnie;



Wykonanie:

1. Pomidory pokroić w ćwiartki, następnie umieścić je w naczyniu żaroodpornym wraz z cebulą i czosnkiem. Skropić olejem. Zapiekać w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez ok. 35-45 minut.
2. Jeśli planuje się dodać ryż, należy go nastawić. Ryż pełnoziarnisty gotuje się długo, co najmniej 45 minut, czasem do godziny. Należy dać 1, 5 razy tyle wody, co ryżu.
3. Gdy pomidory będą gotowe, włożyć je go garnka wraz cebulą i wyciśniętym czosnkiem. Dodać kilkanaście listków bazylii. Zalać bulionem. Podgotować przez 10 minut.
4. Zupę zmiksować. Doprawić solą, pieprzem. Dodać jogurt, podgrzać. Serwować ustrojoną listkami bazylii.

Smacznego!



poniedziałek, 22 listopada 2010

Kasza z suszonymi pomidorami i pieczarkami

Jako że już zakupiłam pęczak, to trzeba coś z niego robić. Była zupa ogórkowa leningradzka tu: http://kuchniaobledniezdrowa.blogspot.com/2010/11/nie-taka-zwyczajna-zupa-zupa-ogorkowa.html, a dziś kolej na pęczak z sosem, gęstym i bardzo mocno aromatycznym. I to nie bez powodu podkreślam jaki aromatyczny ten sos, bo dla nas był zbyt ostry w oryginalnej wersji, choć i tak odrobinę zmniejszyłam ilość suszonych pomidorów. Dlatego, gdy go zrobię po raz kolejny, to zmienię proporcje – dodam więcej grzybów i o połowę mniej pomidorów. Przepis z drobnymi modyfikacjami zaczerpnięty z dodatku – Poradnik domowy – do miesięcznika Kuchnia, chyba 10/2010.


Składniki (dla 2 osób):

- 100 g. suszonych pomidorów; (dałam ok. 75 g., następnym razem najwyżej 50 g. lub mniej);
- ząbek czosnku pokrojony w plasterki;
½ cebuli – poszatkowana;
- olej do smażenia;
- ok. 20 - 30 ml jogurtu;
- ok. 100 g. pęczaku;
- 100 g. pieczarek – pokrojonych w kostkę (następnym razem dam 120-150);
- sól, pieprz;
- liść laurowy;
- łyżeczka soku z cytryny – pominęłam, bo uznałam, że suszone pomidory wystarczająco zakwasiły sos;
- liście świeżej bazylii;
- opcjonalnie – tarty żółty ser;



Wykonanie:

1. Suszone pomidory moczyć pół godziny w wodzie, następnie wyjąć, wodę zachować i pokroić w paseczki.
2. W wodzie z moczenia ugotować pęczak, dosolić.
3. Na oleju do smażenia podsmażyć przez chwilę pomidory, czosnek, liść laurowy, cebulę. Zalać bulionem. Po kilku minutach dodać sok z cytryny i pieczarki. Smażyć ok. 5 minut. Ja dodałam dla smaku sosu po kilku minutach smażenia pieczarek jogurt, co bardzo dobrze wpłynęło na ich smak i delikatny sosik. Przed dodaniem jogurtu dołożyć poszatkowane liście bazylii. Doprawić solą i pieprzem.
4. Kaszę nałożyć na talerze, polać sosem, udekorować kilkoma liskami bazylii.


Autor proponuje wymieszanie z kaszą (w oryginalnym przepisie z kususem) sosu i podawanie. Ja nigdy nie mieszam ani makaronów z sosami, ani kasz, ryżów…. Każdy potrafi to zrobić sam na talerzu i każdy wie ile sosu mu chęć zjeść osobno, ile wymieszanego z kaszą.



środa, 17 listopada 2010

Wersja rybna popularnego Shepherd’s Pie



Przepis na tę zapiekankę z kilku rodzajów ryb pod smakowitym puree z kartofli, pochodzi z książki „Ryby na różne sposoby” autorstwa Aldo Zilli.
Bardzo udana potrawa. Proste smaki, wszystko to co pasterz miał w swojej dyspozycji – ryby z morza, kartofle, żółty ser, mleko, zioła - tworzą razem świetną kompozycję. A dla tych, którzy nie przepadają za rybami to całkiem fajne danie na oswojenie. Sądzę, że i dzieci, które ryb nie maja ochoty jeść, widząc to puree i zapieczony żółty ser nie pogardzą porcją, w której przemycić można rybkę.
Moja Niejadka, która ryby wcina, za to żadnego puree, żółtego sera…. wynegocjowała, że mam jej samą rybkę z zapiekanki wyciągnąć. Od tego zaczęła, a potem dawałam jak leci, a dziecię jadło ze smakiem. Zatem przemyt puree w tym wypadku odniósł powodzenie.





Składniki dla 4 osób:

-
1 wędzona makrela;
- 250 g. filetów dorsza – u nie bałtycki;
- 150 g. łososia pokrojonego w kostkę;
- 100 g. krewetek – zastąpiłam 100 g. tuńczyka z puszki;
- 450 g. kartofli ugotowanych i rozgniecionych na purre – dałam ok. 370 g.
- mleko;
- świeży tymianek;
- cytryna;
- kilka gałązek rozmarynu;
- 3 łyżki posiekanej natki pietruszki – wymieszałam po połowie natkę i koperek;
- 3 jajka ugotowane na twardo i starte na tarce na dużych oczkach;
- surowe jajko;
- 100 g. startego żółtego sera o wyrazistym smaku – u mnie irish cheddar;
- 85 g. masła – ja użyłam jogurtu naturalnego*;
- sól, pieprz;
- ok. 150-200 g. jogurtu naturalnego – mój dodatek


* Autor proponował, aby kartofle ubić z 25 g. masła i 3 łyżkami mleka na puree, ja kartofle wymieszałam z jogurtem, jak dla mnie smakowo nie straciły, a w zakresie walorów zdrowotnych zyskały niewątpliwie.



Wykonanie:

1. Makrelę obrać, rozdrobnić na kawałki i zaleć mlekiem, to samo zrobić z dorszem w osobnym naczyniu. Niech się moczą.*
2. Przygotować kartoflane puree poprzez wymieszanie kartofli z jogurtem, solą i pieprzem. Do masy kartoflanej dodać trochę świeżego rozmarynu. Ja dodatkowo dodałam malutki poszatkowany ząbek czosnku.
3. W dużej misce należy wymieszać wszystkie ryby tj.: łososia, makrelę, dorsza i tuńczyka. Do masy rybnej należy dodać surowe jajko, sól, pieprz, sporo tymianku, potarte jajka i mleko z moczenia ryb – tyle, aby masę zwilżyć.
4. Przygotowaną masę rybną należy przełożyć do naczynia żaroodpornego. Następnie na wierzchu rozłożyć puree kartoflane, posypać z wierzchu igiełkami rozmarynu, tartym serem i dodać nierównomiernie kilka łyżek jogurtu na wierzch.
5. Zapiekankę wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 25-30 minut w temperaturze 200 stopni.



* Oryginalny przepis mówi o gotowaniu przez kilka minut ryb w mleku z dodatkiem listka laurowego, a dopiero potem rozdrobnieniu ryb. Zabieg ten wydał mi się zbyteczny, bo ryby po 8 minutach gotowania będą zupełnie miękkie, a przecież w czasie zapiekania zdążą się upiec, podobnie jak łosoś.

** Autor proponował też zrobienie czegoś pomiędzy sosem, a zasmażką, na bazie masła, mąki i wywaru rybnego, tj. mleka, w którym ryby się gotowały celem zalania masy rybnej – pominęłam, użyłam mleka, w którym ryby się moczyły, natomiast zagęszczanie mąką i dodawanie masła w mojej ocenie było tylko zbędnym podbijaniem kalorii, bez wpływu na smak, a dodatkowo
generowało niezdrowe tłuszcze trans (podgrzewane masło).


.



















Danie podałam z surówką z tartej marchewki, do której dodałam masło orzechowe – z tartych migdałów, bez żadnych dodatków, wymieszane z jogurtem.
A ponadto bakłażany w miodowo – imbirowej zalewie, które przede mną robiła Quinoaamatorka i Thiessa.



wtorek, 16 listopada 2010

Świąteczna sałatka z dzikiego ryżu

Faktycznie danie, które można serwować na ciepło, jak i na zimno. Na talerzach prezentuje się niezwykle wytwornie. A smak nie odbiega od wyglądu. Co do wartości odżywczych, to jest to danie kompletne, bo zawiera nie tylko dziki ryż, który znany jest z większej zawartości białka od tradycyjnego, ale przede wszystkim węglowodanów złożonych, a do tego dodatek wędzonej – u mnie ryby – wg oryginalnego przepisu – także wędzonej piersi indyczej, uzupełnia to węglowodanowe danie w białko. Do tego olej z orzechów włoskich bogaty w wartościowe kwasy tłuszczowe.
Przepis na pochodzi z książki „Sałatki. Potrawy Klasyczne” Anne Willan.
W zasadzie nie lubię tego typu dań nazywać sałatkami, bo nie tylko, że serwuję je nam na obiado – kolację na ciepło, to jest to dodatkowo pełnowartościowy posiłek. A sałatka kojarzy mi się nieodmiennie z czymś na zimno, z różnymi warzywami surowymi, czy wcześniej grilowanymi, gotowanymi na parze, bez domieszki węglowodanów w postaci ryżu, kaszy, makaronu…., ewentualnie z dodatkiem minimalnej ilości sera, bądź ryby, dla podrasowania smaku. Ale oczywiście to tylko nazewnictwo. Może jeśli tego typu danie nazwie się sałatką, to jakoś tak zdrowiej się robi i samopoczucie inne, że je się coś lekkiego, niskokalorycznego….. W każdym razie ja do tego dania podałam tradycyjną sałatkę z warzyw.






Składniki na 2 osoby:
- 60- 100 g. dzikiego ryżu
- 20 g. orzechów pekan ;
- ½ cebuli czerwonej posiekanej;
- sól, pieprz
- 50 g. wędzonej piersi indyczej – zastąpiłam 200 g. wędzonej polędwicy z tuńczyka;

zalewa żurawinowa:
- olej z orzechów włoskich;
- ok. 40 g. świeżej żurawiny;
- mała szalotka poszatkowana;
- ½ pomarańczy;
- cukier;
- ocet jabłeczny – ja zastępuję balsamicznym z owocami lub chińskim ryżowym;




Wykonanie:
1. Ugotować dziki ryż z odrobiną soli, co zajmuje do godziny. Odmiana, którą ostatnio używam dokładnie tyle wymaga. W czasie gotowania należy przygotować zalewę i orzechy.
2. W piekarniku nagrzanym do 180 stopni należy na papierze do pieczenia opiec orzechy pekan przez 5-8 minut, a następnie grubo je posiekać.
3. Aby przygotować zalewę żurawinową w pierwszej kolejności należy opiec żurawinę w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez 10-15 minut, a żurawinę mrożoną przez 5-8 minut. Żurawinę włożyć do naczynia żaroodpornego i posypać cukrem. Zapiec, aż owoce będą pękać.
4. Z pomarańczy wycisnąć sok, wymieszać go z ocetm, solą , pieprzem, posiekaną szalotką i zacząć ubijać trzepaczką, stopniowo dodając olej z orzechów włoskich. Ubijać do uzyskania konsystencji emulsji. Proporcja octu do oleju powinna być jak 1-2 wg przepisu, ja jednak stanowczo zmniejszam ilość octu na rzecz oleju. Do sosu dodać ostudzoną żurawinę.*
5. Ryż wymieszać z orzechami pekan, doprawić.**
6. Należy przygotować wędzone mięso, krojąc je w plastry. Jeśli podaje się salkę na ciepło, to fajnie w piekarniku podgrzać plastry wędzonej ryby, u nas króluje ostatnio polędwica z tuńczyka, która pogrzana w piekarniku jest jeszcze bardziej aromatyczna.
7. Na półmisek wyłożyć ryż , a na wierzchu poukładać plastry wędzonej kaczki lub ryby. Podawać z zalewą serwowaną odrębnie.




* Zgodnie z oryginalnym przepisem wykorzystuje się jeszcze skórkę pomarańczową, którą należy pociąć w cieniutkie paseczki, posiekać, bez białego miąższu, podgotować w wodzi i dodać do ryżu razem z orzechami. Ja nie przepadam za smakiem skórki pomarańczowej, a sałatka zaczyna mieć jak dla mnie zbyt dużo różnych smaków, więc pomijam, po pierwszej próbie, kiedy zrobiłam zgodnie z instrukcją.

** Autorka proponuje, aby do ryżu dodać 2/3 zalewy żurawinowej, co uczyniłam robiąc danie pierwszym razem, ale w mojej ocenie się nie sprawdziło. Znacznie bardziej odpowiada nam smak samego ryżu z orzechami i możliwość dozowania sobie sosu żurawinowego.





















Do tej „sałatki” podałam sałatkę warzywną z pieczonym burakiem, kolorową papryką i szpinakiem z oliwą z oliwek.




Smacznego!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Nie taka zwyczajna zupa – zupa ogórkowa leningradzka

W związku z akcją kasza, moja kuchnia wzbogaciła się o dwie kolejne odmiany kaszy, które dotąd tu nie gościły: pęczak i bulgur. Tą pierwszą przetestowałam już w dwóch potrawach i oto dziś pierwsza, a druga czeka na wielką inaugurację. Dotychczas używałam wyłącznie kaszy gryczanej w wersji palonej i częściej niepalonej. Nadal uważam, że kasza gryczana jest królową kasz, co nie wątpliwe jeśli chodzi o jej wartości odżywcze i zawarte w niej witaminy, ale i smakowo jak dla mnie. Przepis na zupę zainspirowany jest tą zupą ogórkową leningradzką z ryżem, który znalazłam tu: http://www.bazyliowo.blogspot.com/. I po moich drobnych modyfikacjach, tak się prezentuje.


Składniki (dla 2 osób):

- jeden kartofel;
- ½ pora;
- mała marchewka;
- ½ pietruszki;
½ cebuli – poszatkowana;
- olej do smażenia;
- 150 g. kiszonych ogórków potartych na tarce;
- ok. 50 ml jogurtu;
- ok. 4-5 łyżek pęczaku;
- ok. 2 – 3 szklanki bulionu;
- liść laurowy;
- sól, pieprz;


Wykonanie:

1. Marchew, pietruszkę, pora pokroić w zapałki.
2. Na oleju do smażenia podsmażyć przez chwilę warzywa z cebulą. Dodać kaszę i zalać bulionem. Po kilku minutach dodać kartofla pokrojonego w zapałki. Gotować na wolnym ogniu do czasu zmięknięcia kartofla.
3. Dodać do zupy kiszone ogórki i liść laurowy. Doprawić solą i pieprzem.
4. Zupę podgotować jeszcze przez chwilę. Przed podaniem, po wyłączeniu ognia, dodać jogurt.



Zupełnie niecodzienna zupa w mojej kuchni, zupełnie proste smaki i wspomnienie dzieciństwa - smak pęczaku, który mama dodawała do krupniku, mojej wówczas ulubionej zupy. Bardzo nam t o podeszło.



niedziela, 14 listopada 2010

Miętowy zapiekany biały ser i energetyczna, kolorowa sałatka z kiełków z olejem z pestek dyni

Zapiekany ser z miętą znany już od lat. Przepisy na niego krążą na bardzo wielu stronach internetowych. Zatem powtarzam za tymi, którzy już od dawna się delektują tym lekkim, wysokobiałkowym i niskokalorycznym daniem.

A kiełki, wiadomo jak są zdrowe, ile zawierają witamin i związków mineralnych, a do tego niskokaloryczne. Ja niestety nie hoduję sama kiełków, tak więc mój dostęp do nich jest ograniczony do tego co oferują markety, a wszystkie oferują to samo, w zasadzie kiełki lucerny, rzodkiewki, brokule i mieszkankę kiełków, wzbogaconą o kiełki soczewicy. Zdarzają się kiełki fasoli mung i kiełki słonecznika. Ze 3 razy upolowałam kiełki pszenicy, ale to związane było z podróżą do Krakowa, bo na Śląsku, jak on długi i szeroki, to niestety nie spotkałam. Tym razem trochę mieszanki kiełków + kiełki brokuła i inne drobne dodatki, co razem stworzyło idealną kompozycję. Sałatka świetnie komponowała się z miętowym serem tak kolorystycznie jak i smakowo.


Składniki na ser (dla 2 osób):

- 220 – 250 g. białego twarożku light;
- jajko;
- pół krzaczka Świerzych listków mięty drobno poszatkowanych;
- sól i pieprz

Wykonanie:

Ser należy podnieść widelcem, wymieszać z miętą i jajkiem. Doprawić do smaku.
Masę rozlać do dwóch kokilek i wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na ok. 20 – 25 minut. Piec do lekkiego zezłocenia.



Składniki na sałatkę:

- pół paczki mieszanki kiełków
- pół paczki kiełków brokuła
- 2- 3 gałązki selera naciowego, drobno posiekanego;
- marchewka drobno posiekana;
- pestki dyni;
- olej z pestek dyni;
- ser – u mnie Alpenzeller – pcjnalnie, posiekany w drobną kosteczkę podobnie jak marchewka i seler.


Wykonanie:


Wymieszać składniki sałatki. Marchewka i seler powinny być pokrojone w podobnej wielkości drobną kosteczkę. Sałatkę obfie obsypać pestkami dynii i dodać sporo oleju z pestek dyni.










Ja dla zaostrzenia smaku często dodaję ser. Jest to albo ser żółty, jak tym razem, o wyrazistym smaku, ale pleśniowy z niebieską pleśnią np. Roquefort. Użyłam Alpenzellera, z mleka krowiego, który porównywany jest do Old Amsterdamu, choć smak ma inny, jednak twardość, konsystencja i charakterystyczny smak, być może uzasadniają te porównania.
Nie do przecenienia jest olej z pestek dyni, który ma charakterystyczny kolor – mocno zielony i cudowny, łagodny smak, lekko orzechowy, tak, że ten olej nadaje się nie tylko do dań wytrawnych, ale i do deserów. Warto też pamiętać o jego walorach zdrowotnych.


Olej z pestek dyni należy do grupy olejów otrzymywanych metodą tłoczenia „na zimno”. Nieprażone pestki dyni poddawane są przerobieniu (łuszczeniu, suszeniu, miażdżeniu). Następnie otrzymuje się z nich olej surowy, który nie jest poddawany rafinacji (oczyszczaniu) na gorąco, a co się z tym wiąże-nie są usuwane z niego substancje prozdrowotne np. witaminy lub fitosterole. Serwuje się go na zimono, tzn. nie nadaje się do podgrzewania. Zawiera – jak podaje Wikipedia - około 80% kwasów tłuszczowych , to kwasy nienasycone, z czego 50-60% to wielokrotnie nienasycone. Kwasy nienasycone są niezbędne dla organizmu, są niezbędnym elementem do budowy witaminy D, hormonów, a także ścianek komórkowych. . Na podkreślenie zasluguje, że olej zawiera kwas linolowy (Omega 6) ponad 50%!!!!, a ponadto witaminy: E, B1, B2, B6, dużą ilość witaminy A, C i D,
Dodatkowo w oleju z dyni znajdziemy witaminy z grupy B-tiaminę, ryboflawinę oraz pirydoksynę. Ciekawostką jest, że dawniej, gdy na rynku nie było takiego wyboru środków wspomagających odchudzanie-kobiety łykały kompleks tych 3 witamin, gdyż wspomagają one procesy utleniania białek, tłuszczów i węglowodanów.
Z innych składników odżywczych znajdziemy również witaminę D, beta-karoten, potas, selen i cynk.
Fitosterole są to substancje wykazujące działanie lecznicze. W oleju z pestek dyni występują takie jak: cucurbita, phytosterinen, citrulin oraz skwalen.
Cucurbita - sterol ma zastosowanie w walce z pasożytami przewodu pokarmowego.
Phytosterinen zalecany jest w zapobieganiu oraz w leczeniu wczesnego stadium przerostu gruczołu krokowego. Ponadto działa korzystnie w schorzeniach przewodów moczowych i pęcherza moczowego. Podobny wpływ ma citrulin. Skwalen z kolei spowolnia zmiany starcze zachodzące w skórze wywołane promieniowaniem ultrafioletowym (np. na solarium). Ponadto reguluje poziom cholesterolu we krwi, usuwa wszelkie trucizny z organizmu, jest nieodzowny w tworzeniu hormonów płciowych organizmie oraz kwasów żółciowych.
Ważne jest, by kupować olej w nieprzezroczystej butelce, od chwili otwarcia trzymać go w lodówce i przechowywać nie dłużej niż 3 miesiące. Nie zachowanie tych warunków powoduje, iż olej traci swoje cenne właściwości.


Related Posts with Thumbnails